Wraz z rozpowszechnieniem się dostępu do internetu i możliwości udzielania się na hipsterskich forach, rozmowy o samobójstwie stały się coraz częstsze i coraz żywsze. Są stanowiska, które mówią, że samobójstwo jest ucieczką od życia; inni mówią, że samobójstwo zamyka drogę do zbawienia, a jeszcze inni, że wręcz przeciwnie – samo jest zbawieniem. Jak to jest z tym bohaterem memów o Arthurze Schopenhauerze? Czy rzeczywiście niemiecki filozof namawiał do samobójstwa? A co na to Kościół Katolicki?
Samobójstwo w religii
W sprawach samobójstwa cała sprawa rozbija się o poglądy metafizyczne, antropologiczne i teologiczne danej religii. Jeżeli dana religia uznaje, że życie jest wartością daną od boga jedynego, to samobójstwo będzie piętnowanie, ponieważ nieposzanowanie daru boskiego wiąże się z utratą benefitów z nim związanych. W chrześcijaństwie każdy człowiek jest osobnym bytem, za którego Chrystus „jednostkowo” umarł na krzyżu. Ten metafizyczny pogląd implikuje, że życie każdego człowieka jest wartością samą w sobie, co jednoznacznie mówi nam, że odbieranie go tak komuś, jak i sobie jest występkiem w oczach Boga. Wiąże się to również z piątym przykazaniem Dekalogu, które mówi „Nie zabijaj” i tyczy się również samych siebie. Z literatury przykład Wertera z powieści Goethego może uzmysłowić nam, jakie stanowisko wobec samobójców mieli przedstawiciele religii jeszcze w XIX wieku. Otóż Werter z racji swojego występku nie mógł zostać pochowany na poświęconej ziemi, ponieważ chowający go dopuściliby się w ten sposób kolejnego bluźnierstwa.
Inaczej ma się sprawa w religiach, w których życie ludzkie nie jest dane od boga. W takich religiach zazwyczaj nie ma podstaw metafizycznych, by uważać jednostkę, poszczególnego człowieka, za wyjątkowo wartościowego. Najlepszym przykładem takich religii są religie dalekiego wschodu, w których pojęcie osoby, czy nawet boga, w zachodnim rozumieniu nigdy nie istniało. Buddyzm, taoizm i konfucjanizm są religiami, które nie zakładają istnienia nadrzędnego bytu absolutnego nadającego metafizyczną wartość życiu ludzkiemu. Kultury oparte o te religie, tj. chińska, koreańska i japońska, nie traktują człowieka z takim namaszczeniem, jak kultury europejskie.
Stare chińskie przysłowie mówi, że taniej wychodzi zatrudnienie kolejnego pracownika, niż postawienie stalowego rusztowania na budowie (Chińczycy korzystają z rusztowań bambusowych, mniej wytrzymałych od stalowych; wyników domyślcie się sami). W Korei Południowej od młodych ludzi wymaga się ambicji i wielkich zdolności i sukcesu. Zdarzają się przypadki, w których koreański nastolatek – nie osiągnąwszy najwyższego wyniku w konkursie – popełniał samobójstwo ze wstydu.(1) Zdecydowanie najbardziej znanym przykładem jest jednak Japonia, gdzie honorowe samobójstwa samurajów nie były niczym nadzwyczajnym. Dla Japończyków honor rodziny i swego pana był dużo bardziej wartościowy niż własne życie.
Takie stanowisko wobec śmierci i samobójstwa ma ścisłe konotacje z naturą religii na Dalekim Wschodzie panujących. Bez metafizycznej i teologicznej podstawy dla uznania wyjątkowości wartości życia ludzkiego nie można zbudować antropologii, która by to życie wartościowała. Różnice między metafizyką Dalekiego Wschodu i europejską mam jednak zamiar opisać w szczegółach gdzie indziej. Kolejną przyczyną takiego stosunku wobec samobójstwa jest bez wątpienia kultura wstydu, o której też napomknę tylko bez zbędnego rozpisywania się. Kultura wstydu to taka, w której bardziej liczy się to jak nas widzą, jaki jest odbiór społeczny naszych czynów, a nie to, czy zrobiliśmy dobrze czy źle. Na przykład jeżeli ukradnę samochód staremu, to nie ma przypału; jak stary się dowie, to popełniam samobójstwo. Przyczyną jednak nie jest poczucie winy, a fakt odkrycia niemoralnego postępku.(2)
Metempsychoza orficka
Metempsychoza jest grecką odmianą reinkarnacji hinduistycznej. Nie jestem specjalistą od ani jednej, ani drugiej, więc posłużę się prostackim skrótem myślowym, za który orfik pobiłby mnie razem z hinduistą; ale nie w tym rzecz. Koncepcja metempsychozy zakłada istnienie duszy, a raczej wielu dusz, które wędrują po świecie i wchodzą w różne istoty. Miała ona pewien wpływ na dualizm metafizyczny Platona i jego pojęcie duszy, ale o tym za chwilę.
W orfizmie ciało było więzieniem dla duszy, która dążyła do złączenia się z Absolutem, Bogiem, Dzeusem (stgr. Ζεύς, „Z” to dzeta, czyta się „dz”). Nie przynależała ona do nikogo, tylko do Absolutu, więc człowiek w tej religii nie miał wyjątkowej wartości metafizycznej jak w chrześcijaństwie. Człowiek był jedynie najdoskonalszym nośnikiem duszy w świecie materialnym. Innymi nośnikami duszy były zwierzęta, więc orficy byli wegetarianami. Co to ma wspólnego z samobójstwem? Otóż jeżeli nie ma podstaw metafizycznych, by uznać życie ludzkie za wyjątkowe, za wartościowe, to samobójstwo nie powinno być zagrożeniem, a wręcz przeciwnie, powinno być szansą, i to największą szansą jaką się ma! Przecież po pozbyciu się więzienia, dusza trafi prosto do domu Pana, gdzie będzie mogła poić się ambrozją! Sprawa się trochę komplikuje, gdy w grę wejdzie jeszcze cnota i moralność, którą Grecy tak wysoko cenili.
Orficy twierdzili, że życie trzeba przeżyć dobrze, by dusza mogła ostatecznie wrócić do Stwórcy, więc samobójstwo mogło pogorszyć sytuację i spowodować, że zamiast tego trafimy w ciało pszczółki. Ludzie nie byli pewni, czy przeżyli życie dobrze i cnotliwie, więc samobójstwo było ruletką: albo się spełniło warunki, albo nie. Tak czy inaczej, metempsychoza orficka nie daje ostatecznej odpowiedzi co do samobójstwa. Prawdopodobnie orficy nie uważali go za coś pożądanego czy dobrego, ale też nie uznawali, że samobójstwo skończy się wiecznym potępieniem.
Dusza Platona
U Platona sytuacja z duszą była podobna, jednak Plato kładł dużo większy nacisk na cnotę – arete. Dualizm metafizyczny Platona mówi, że człowiek składa się z dwu komponentów: duszy i ciała. Dusza jest czymś super, jest emanacją idei dobra, prawdy i piękna. Ciało natomiast jest czymś obrzydliwym, strasznym, wzbudza wstręt i odrzucenie.
Ciało jest więzieniem dla szlachetnej duszy pochodzącej od Logosu. Jednakże podobnie jak u orfików, dusza prowadzi wieczną wędrówkę po różnych ciałach szukając swojego miejsca na świecie. To cyrkularne pojęcie istnienia świata i dziania się historii (znów temat na inną rozprawę) implikuje niemożność wiecznego potępienia, czy unicestwienia duszy, co dalej implikuje wieczną możliwość zbawienia. To pojęcie, podobnie jak u Orfików, daje zielone światło dla samobójców, jednak inaczej niż u nich, Platon uważa, że życie cnotliwe jest jedyną drogą do zbawienia. Samobójstwo, mimo że byłoby ucieczką od materialnego więzienia, de facto jest regresem metafizycznym, ponieważ prawdopodobnie dusza wylądowałaby w ciele pszczółki. Zgodnie z etyką platońską, człowiek cnotliwy nie powinien pożądać samobójstwa, ponieważ będąc człowiekiem cnotliwym, posiadającym bezpośredni wzgląd w idee piękna, dobra i prawdy, powinien z godnością czekać na swój koniec i ponowne spotkanie ze Stwórcą. Wynika z tego, że podobnie jak u orfików samobójstwo nie jest czymś jednoznacznie złym, a jedynie nie jest najlepszym pomysłem. Więc ani szansa, ani zagrożenie.(3)
Determinizm
Wiele odmian determinizmu powstało w historii filozofii, ale postanowiłem zająć się tym nowożytnym, postulowanym przez Spinozę. Metafizyka tego holenderskiego filozofa jest wyjątkowo hardcore’owa – jej implikacje dla etyki jeszcze bardziej – ale obie są dzięki temu dość ciekawe. Otóż Spinoza zakłada istnienie jednej substancji i istnienie jednego boga, który jest tą samą substancją. Monizm i panteizm w jednym. Ponadto Spinoza zakłada, że wszystko zostało zaprogramowane z góry, więc przeciwstawianie się życiu jest bezcelowe i bez sensu. Powinniśmy żyć etycznie i dobrze. Powinniśmy się wyzbyć szkodliwych afektów i nie poddawać się namiętnościom.
Czy jednak chęć samobójstwa jest afektem i namiętnością? Czy ten dość smutny pogląd na wolną wolę i możliwości kierowania własnym życiem nie implikuje, że samobójstwo jest jedynym wyjściem z tego patu? Mogłoby się tak wydawać, jednakże tak nie jest. Determinizm mówi, że wszystko zostało już z góry zaprogramowane i że nic nie możemy zmienić, więc zamiast poddawać się chęci samobójstwa, powinniśmy dalej żyć z godnością i spełnić boski plan. Tutaj odpowiedź odnośnie samobójstwa również nie jest jednoznaczna. Z jednej strony gdybyśmy mieli się zabić, to i tak to zrobimy; z drugiej jednak strony Spinoza jest jednocześnie chrześcijaninem, więc samobójstwo jednoznacznie oznacza dla niego niemożliwość zbawienia. Ale czy w determinizmie zbawienie jest w ogóle możliwe?(4)
Inne formy filozoficznego determinizmu, jak te postulowane przez stoików, cyników czy z późniejszych Spinozie, również nie dają jednoznacznej odpowiedzi na temat samobójstwa.
Optymizm
Ten pogląd metafizyczny i teologiczny opracowany przez Leibniza w Teodycei zakłada, że świat, w którym żyjemy, jest najlepszym z możliwych światów – nic nie może być zaprojektowane lepiej, a cierpienie metafizyczne, fizyczne, czy moralne ma cechy pedagogiczne: nie jest jedynie złośliwością Stwórcy. Leibniz jako chrześcijanin z pewnością uważał życie ludzkie za wartość samą w sobie. Jednakże jego pogląd metafizyczny zwany Monadologią mówi, że ciało jest tylko cechą monady, jednostkowego bytu niematerialnego zawierającego w sobie wszelką możliwość. Monada sama w sobie jest niezniszczalna i niepodzielna (chyba że pramonada – Bóg – pomyśli inaczej i konkretną monadę anihiluje). W leibnizowskim optymizmie trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź na pytanie o samobójstwo, a nawet odnaleźć można tu pewne pęknięcie. Nie można jednak temu genialnemu filozofowi zarzucić nieumiejętności, a jedynie niezainteresowanie tematem zabijania samego siebie.
Z jednej strony chrześcijański pogląd o wyjątkowości każdego człowieka implikuje jednoznacznie negatywną wartość samobójstwa, z drugiej strony system ontologiczny implikuje, że ciało nie jest wartością, a jedynie materialną emanacją monady. Ciało nie jest substancją, więc de facto jest bez wartości. W takim wypadku samobójstwo nie jest niczym negatywnym, jest czymś zupełnie neutralnym. Rozwiązanie może przynieść jednak pogląd optymistyczny mówiący, że ten świat jest najlepszym ze światów i nic nie może się zmienić. Tak więc samobójstwo będzie tylko ucieczką od problemów jakie się zastaje, a nie ich rozwiązaniem.
Pesymizm
Zupełnym przeciwieństwem optymizmu Leibniza jest schopenhauerowski pesymizm. Pogląd ten mówi, że nasz świat jest złym światem, że jest padołem bólu i cierpienia, i że nic dobrego nie może nas spotkać. Jednakże ten niemiecki filozof nigdy nie przekonywał o wyjątkowej wartości samobójstwa. O samobójstwie wspomina, gdy rozróżnia ludzi od zwierząt i mówi, że to właśnie możliwość świadomego samobójstwa jest jedną z fundamentalnych rzeczy, która nas od pszczółek odróżnia. Jednakże pogląd ten, podobnie jak w większości wcześniej wymienionych przypadków, nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Cała etyka i metafizyka Schopenhauera opiera się o relatywizm poznawczy i determinizm, nie-wolną wolę.
Człowiek posiada wolę, ale nie jest ona wolna. Świata nie możemy poznać całkowicie, ponieważ jest on (tytułową) wolą i przedstawieniem. Świat jest zły, bo tak się jawi, a my nie mamy na to wpływu, więc powinniśmy się zajmować ciekawszymi rzeczami niż celebracja wspaniałego świata (jak proponuje Leibniz) czy życie w cnocie (jak proponuje Platon), mianowicie życiem takim, jakie ono jest.
Wydawać by się mogło, że w tym poglądzie samobójstwo będzie czymś dobrym czy oczywistym, jednakże wcale tak nie jest. Z pewnością pesymizm Schopenhauera natchnął innych myślicieli do rozważań nad samobójstwem, jednak sam Arthur nie poświęcił temu tematowi zbyt wiele miejsca. Pesymizm implikuje jedynie wybitną marność świata, w którym żyjemy, nie oznacza to jednak, że powinniśmy się zabijać, by od tego świata uciec. Nie mamy wyboru, nie będzie lepiej, a może być jedynie gorzej.
Nihilizm
Pogląd ten jest chyba jeszcze bardziej zniekształcony przez popkulturę niż schopenhauerowski pesymizm. Nieodzownie wiązany jest z Friedrichem Nietzsche, jednakże inni myśliciele – autor Zbrodni Ikara Dostojewski czy polski pisarz, co kończyć nie umiał Franz Kafka – również mieli wpływ na tworzenie się tego nurtu. Nihilizmów jest tak wiele, jak ludzi głoszących ten pogląd, jednakże wszystkie one mają wspólny mianownik: brak uznania jakichkolwiek wartości moralnych czy metafizycznych.
Nic w życiu nie ma sensu! Ale czy to jednoznacznie implikuje konieczność samobójstwa? Czy brak sensu wszelkich wydarzeń jest wartością dodatnią, czy ujemną? To w dużej mierze zależy od konkretnych poglądów każdego z nihilistów. Nie ma nic sprzecznego w optymistycznym nihiliście-hedoniście – typ bon vivanta w stylu Oscara Wilde – który będzie czerpać z życia garściami, nie przejmując się porannym kacem i wieczornym zjazdem. Nic dziwnego również nie ma w posępnym nihiliście pesymiście, który będzie pisać smutne wiersze o samobójstwie i okaleczeniu. Pogląd ten nie daje jednoznacznej odpowiedzi na temat wartości samobójstwa. Zdecydowanie nie jest to nic złego; czy dobrego? – to już zależy od osoby. Znajdą się nihiliści twierdzący, że samobójstwo jest wartością samą w sobie i wszyscy powinni się zabić (vide antynatalizm). Znajdą się również nihiliści, którzy będą twierdzić, że samobójstwo jest głupie, bo, cytuję, „po śmierci nie można ruchać lasek i ćpać mefedronu”.
Emil Cioran
Na koniec zostawiłem smutnego pana z Rumunii, który tematowi samobójstwa poświęcił większość swojej działalności. Ten egzystencjalista uważał, że życie jest straszne i że zbawcza możliwość samobójstwa jest jedyną rzeczą, która nas prowadzi przez życie. Cioran wręcz gloryfikuje samobójstwo nadając mu wartość nieomal boską. Sam również – mimo, że był zdecydowanie ateistą – mówił, że jego wiara w opatrzność nigdy nie jest zachwiana, ponieważ któż poza nią mógłby wydzielić nam tak skrupulatnie codzienne dawki klęski?(5)
Możliwość samobójstwa jest motorem napędowym człowieka. Rozmyślania o samobójstwie są jedyną drogą, by go nie popełnić, ponieważ ciągła refleksja nad możliwością odejścia z tego świata tak nas z nią zaznajomi, że sytuacje kryzysowe, gdy stracimy żonę, pracę, czy psa, nie spowodują, że w chwili rozpaczy spontanicznie popełnimy samobójstwo. Osoby niezaznajomione z kwestią samobójstwa w takiej sytuacji nie poradzą sobie i będą bardziej podatne na możliwość zabicia się, bezrefleksyjnie i bezmyślnie. Człowiek kontemplując i rozważając możliwości samobójstwa stanie się „ekspertem” teoretycznym i palnięcie sobie w łeb czy skoczenie z wieżowca będzie poniżej jego godności. Samobójstwo ma być czymś nadzwyczajnym, czymś, co przyniesie nam wolność od cierpienia i uniesienie od zmartwień. Samobójstwo jest jednoznacznie dobre, dążenie do niego jest celem samym w sobie, rozmyślanie o nim jest wartością samą w sobie. Ujawnia się tutaj podobieństwo z religią, z pewnego rodzaju teizmem. Podobnie jak bóg w religii jest obiektem kontemplacji, tak u Ciorana staje się nim samobójstwo.
Samobójstwo jest drogą, celem, zbawieniem. Samobójstwo jest jedyną szansą na oswobodzenie się z cierpienia. Samobójstwo jest szansą.
Grafika: Kamil Frąckiewicz (Instagram: @szklanymozg)
Podstawą do kolażu jest zdjęcie autorstwa Roberta Wilesa przedstawiające ciało Evelyn McHale, która wyskoczyła z okna z 86 piętra Empire State Building. Prasa określiła to mianem Najpiękniejszego samobójstwa.
Przypisy
(1) Wikipedia o samobójstwie w Korei Południowej – żeby nie było, że opowiastkę wymyśliłem.
(2) To rozkminka na inny artykuł.
(3) W Fedonie Sokrates mówi, że człowiek należy do bogów, więc samobójstwo, jeżeli nie jest chęcią bogów, jest czymś złym, ale tutaj rozpatrujemy w kategoriach szansy i zagrożenia, więc jak wspomniałem, za samobójstwo trafimy do brzydkiego ciała.
(4) Od 500 lat toczy się między katolikami a protestantami wielka dyskusja na temat zbawienia i determinizmu, o czym napiszę w innym artykule. Głównymi bohaterami będą m’sieur Desiderius Erasmus Roterodamus i Herr Martin Luter.
(5) Parafraza z książki Ciorana Zły demiurg z księgi Myśli uduszone.